Przejdź do głównej zawartości

20.11.2023 - 1

  
    W Dilla jestem od trzech tygodni. Jest to 100 tys. miasto położone w południowej części Etiopii. Początkowo miałam tu przylecieć liniami tureckimi z jedną przesiadką w Istanbule, niestety dzień przed wylotem mój lot został odwołany, ale dziewczyny z SOMu (Salezjański Ośrodek Misyjny w Warszawie) szybko znalazły mi nowy. Tego samego dnia liniami etiopskimi z przesiadką w Londynie Heathrow. Kiedy znalazłam na lotnisku miejsce wyjścia mojego samolotu nie przypuszczałam, że aż tak dziwnie się poczuję będąc jedyną białą osobą w pobliżu. Było to dla mnie naprawdę dziwne uczucie, czułam się bardzo nieswojo i przerażała mnie myśl co będzie w Afryce. Olesia (wolontariuszka z SOMu, będąca już w tamtym okresie 3 miesiące w Dilla) uprzedzała mnie, że w całym mieście jest około 5 białych osób. Więc wiedziałam, że muszę przygotować się na to, że będę się wyróżniać, ale pomimo tego nie spodziewałam się u siebie aż takiej reakcji. Wszystko na szczęście minęło w samolocie. Obserwowałam piękne panie stewardesy i innych pasażerów. Etiopki są przepiękne, mają piękne figury, włosy, rysy twarzy i bardzo ładnie wyglądają w czerwonej szmince. Ich odcień skóry też jest przepiękny. Na ich włosy patrzyłam się, patrzyłam i patrzyłam. Nie wiedziałam, że można mieć je aż tak gęste, większość z nich chodzi w warkoczach. W samolocie siedziałam przy oknie obok młodej dziewczyny, która akurat nie miała warkoczyków, tylko pięknego kucyka.

Długo nie musiałyśmy czekać na wzajemną relacje bo połączyły nas turbulencje w samolocie. Przed samymi misjami od dłuższego czasu nic nie czułam. Tyle się dzieje, rezygnuję z pracy, zostawiam moją ukochaną rodzinę, ukochane miasto - Gdynię, przyjaciół i na pół roku, jadę w miejsce gdzie jak przypuszczałam, nie będę czuła się w ogóle bezpiecznie, a ja na ogół płacząca osoba nic nie czuję, jedynie co to jedną wielką pustkę. Wtedy moja koleżanka z pracy Marta powiedziała bardzo jedno mądre zdanie - jak masz za dużo emocji to po prostu przestajesz czuć. Wydaje mi się, że ze mną tak właśnie było. Byłam przebodźcowana, wszystko było już tak zupełnie poza moją kontrolą, że przestałam się przejmować. Po prostu chciałam być już na misji, miałam dosyć tego okresu wyczekiwania i niewiedzy co będzie. Głowa jakby się nie przejmowała, ale ciało reagowało zupełnym brakiem apetytu, mogłam zupełnie nic nie jeść, ale dla zdrowia zmuszałam się. Więc kiedy w końcu znalazłam się w samolocie, który już bezpośrednio miał mnie zawieść do kolebki ludzkości, ukryte emocje opadły, ciało się rozluźniło i w końcu poczułam głód. Zanim podali pierwszy posiłek, głód narastał, jak jedzenie przynieśli byłam bardzo uradowana, ale zaczęły się 1,5 godzinne turbulencje, takie że nie dało się trafić widelcem do buzi. Oczywiście z nową koleżanką obok bardzo się starałyśmy, ale ja przegrałam tą próbę walki. Tak więc z ciepłym posiłkiem przed sobą i burczącym brzuchem oglądałam „Małą Syrenkę” i co jakiś czas łapałam jedzenie w locie bo turbulencje były dosyć odczuwalne. Po jakimś czasie część jedzenia wylądowała na mojej nowej koleżance, ale dzięki temu stałyśmy się jeszcze większymi koleżankami. Nie wiem jak miała na imię, ale była tak kochana, że nawet jak zasnęłam to posprzątała mój stolik. Tak więc w samolocie oswoiłam się już z myślą, że będę tą inną i przestałam czuć się nieswojo w nowej sytuacji, a wszytsko to dzięki turbulencjom i miłej koleżance obok.

Popularne posty z tego bloga

20.03.2024

             Kobiety mają bardzo ciężki żywot w Dilla. Na naszej placówce pracują głównie kobiety. Siostry wolą je zatrudniać bo wiedzą, że zarobione przez nie pieniądze będą przeznaczone na utrzymanie domu i dzieci (mężczyźni są skłonni wydawać je na własne potrzeby). Nie chcę nikogo krzywdzić, może nie mam racji, ale z tego co słyszę i widzę to kobiety są matkami i ojcami w jednym. To one zajmują się domem, zarabiają na jego utrzymanie i jeszcze wychowują dzieci. W wielu domach nie ma ojca bo umarł bardzo młodo (bardzo często powodem śmierci było zażywanie narkotyku, tzw. czadu) albo odszedł do innej kobiety. Z kolei ci co są w domu, bardzo często nie czują za niego odpowiedzialności: ani za dom, ani za dzieci i żonę. Nie czują obowiązku utrzymania rodziny i zajmowania się dziećmi, mają pretensje, że kobieta prosi ich o pieniądze na jedzenie. Wielu z nich pije najtańszy alkohol i stosuje przemoc wobec żony. Nie wiem jak jest we wszystkich domach...

26.02.2024

       Już coraz bardziej zbliżam się do końca mojego pobytu w Dilla, pozostało mi jedynie sześć tygodni. Nie jest tu tak ciężko jak myślałam. Wydawało mi się, że będzie znacznie gorzej. Co prawda na początku wpadałam w panikę, że mam wszy albo inne pociechy na ciele, ale już mi przeszło. Robaków cały czas nie chciałabym mieć, ale jak widzę je u moich dzieci, to w nocy nie budzę się już z przerażenia, że coś po mnie chodzi. Nie boję się też tego, co przed wyjazdem najbardziej mnie stresowało, że sobie nie poradzę i będę bezużyteczna. Ze wszystkim sobie radzę, nawet bardzo dobrze bym powiedziała. Nigdy nikogo niczego nie uczyłam, a tutaj dzieci ode mnie bardzo szybko wszystko łapią i cieszę się, jak z dnia na dzień coraz lepiej sobie radzą z angielskim i matematyką. Jestem z nich dumna i mimo moich krzyków na moje aniołki, coraz bardziej się do nich przywiązuje. Panuje tu dość duża bieda, dzieci chodzą brudne, głodne i mają pasożyty na ciele, ale sama tego wszystkiego...

07.12.2023

  Nasza siostra Helena bardzo chciała pojechać do ambasady, aby świętować w listopadzie dzień odzyskania przez Polskę niepodległości. Do Etiopii przyjechałam trzeciego listopada, bankiet miał się odbyć szesnastego. Przez te dwa tygodnie koncepcje zmieniały się parę razy, wtedy to mnie jeszcze bawiło, ale teraz już się przyzwyczaiłam, że tutaj nie ma co planować, bo zawsze i tak wyjdzie inaczej. Nie ma się co nastawiać, ani absolutnie denerwować, że coś nie idzie zgodnie z planem, bo planu tutaj po prostu nie ma. Tak więc po paru dniach mojego pobytu w Dilla, dowiedziałyśmy się, że siostra wyjeżdża do innej placówki i niewiadomo na jak długo. Z wiązku z tym z wielkim smutkiem siostra stwierdziła, że chyba niestety nie pojedziemy do ambasady (ale po jej twarzy widziałam, że jeszcze się nie poddaje). Po paru dniach kiedy siostra wyjechała, dowiedziałyśmy się, że niedługo jednak do nas wraca. Tak jak przypuszczałam siostra miała nowy plan, pojedziemy ją odebrać do Gubre, a potem prosto...