Przejdź do głównej zawartości

20.11.2023 - 3

 

Od stolicy Addis Abeba, w której wylądowałam, trzeba przejechać około 7 godzin, aby dojechać do naszej placówki. Już w trakcie drogi nie mogłam się nadziwić widokami zarówno tymi stworzonymi przez naturę jak i tymi stworzonymi przez działalność człowieka. Były zupełnie inne niż te znane mi z Polski czy reszty Europy. 


Pomimo tego, że w niektórych miejscach zamieszkanych przez człowieka panował nieład, było brudno i nie trudno było zauważyć wszechobecną biedę to wszystko wydawało mi się bardzo malownicze. Nieważne gdzie spojrzałam i w którym momencie, wydawało mi się, że z każdego miejsca gdzie się nie obrócę można by było namalować piękny obraz. W Etiopii są przepiękne kolory, wszystko bardzo wyraziste - budynki, ludzie, ich ubrania, przedmioty wokół.

 W trakcie drogi zepsuł nam się samochód. Podczas naszego przymusowego postoju zatrzymało się bardzo wiele aut, żeby nam pomóc. Nie wiem czy było to coś poważnego, ale Inager (nasz niezastąpiony kierowca) wlał jeden litr wody w jakiś otwór (przy silniku, czy do silnika – jest to tajemna wiedza, której nigdy nie dano mi było poznać i wątpię, że będzie) i po pół godzinie mogliśmy jechać dalej. 

Do Dilla musieliśmy dojechać przed 18, ze względu na panujący na północy kraju konflikt. Do tej godziny legalnie można się przemieszczać pojazdami mechanicznymi na ulicach, po tej godzinie jest to bardzo niebezpiecznie. Na miejsce dojechaliśmy na czas, po pysznym posiłku, rozpakowałam się i poszłam spać. Olesia uprzedzała, żebym wypoczęła i się wyspała bo potem będzie ciężko (pisząc to jestem chora, więc na wyspanie nie musiałam długo czekać ;), teraz śpię bardzo dużo).

Na placówce bardzo dużo się dzieje. Prowadzone są przez siostry dwa przedszkola, klinika, adopcja na odległość, oratorium, rozdawana jest faffa (mąka z dodatkiem witamin i minerałów) najbardziej niedożywionym ludziom w okolicy oraz wiele innych. W naszej wspólnocie są cztery siostry: siostra przełożona z Indii - siostra Annama, siostra odpowiedzialna za klinikę i rozdawanie faffy – siostra Antonietta pochodząca z Ekwadoru, siostra zajmująca się przedszkolami oraz oratorium – siostra Uketu - Etiopka oraz nasza ukochana siostra Helena, pochodząca z Polski jest ekonomką, zajmuję się adopcją na odległość, ogrodem oraz całą resztą. W domu wolontariuszy jest Olesia, Karo – nauczycielka z Chile oraz Koro – pielęgniarka z Hiszpani i ja.

Od poniedziałku do piątku do południa pomagam w dwóch przedszkolach. Do 9:30 w jednym przy naszej placówce, potem z siostrą Ukatu razem jedziemy do tego drugiego. Po obiedzie razem z Meheret (23-letnia pracownica naszej placówki, zajmuje się ogrodem, w weekendy studiuje, mama dwójki chłopców - bliźniaków) pracujemy w ogrodzie, a następnie daję jej lekcję matematyki lub angielskiego. W sobotę po śniadaniu, rozdajemy faffę, a potem idziemy odwiedzić około trzy domy naszych podopiecznych. Po obiedzie wspólnie z wolontariuszkami idziemy pomagać w Feeding Center. Jest to prowadzone przez ojców salezjanów  miejsce, gdzie sześć razy w tygodniu około 400 najbiedniejszych dzieci w okolicy dostaje ciepły posiłek, dla większości z nich jest jedynym w ciągu dnia. Potem sprzątamy nasz dom i mamy czas wolny. Z kolei w niedziele uczestniczymy w pięknej, bardzo uroczystej Mszy Świętej, a po obiedzie mamy oratorium z naszymi ukochanymi dziećmi.

Jestem tutaj krótko, ale od razu zauważyłam, że Etiopczycy są dumni ze swojego kraju, bardzo ciepło się o nim wypowiadają. Na placówkach szkolnych przed zajęciami na apelu puszczany jest hymn narodowy i wszyscy ludzie nawet przechodzący obok stają na baczność na czas jego odśpiewania. Dzieci są cudowne, wszystkie chciałoby się wyściskać. Ludzie jak bliżej ich poznasz są bardzo ciepli, często żartują i bardzo lubią mnie uczyć amharik (jeden z pięciu urzędowych języków w Etiopii, używany w Dilla). Przy tym wszystkim widać tu dużą biedę. W Polsce pomagałam w wolontariacie Zupa Niepokalanej dla osób w kryzysie bezdomności. Nie widziałam ani jednego bezdomnego tak głodnego w Polsce jak w tym samym momencie 400 dzieci w Feeding Center tutaj w Etiopii. Pomimo tego bardzo się cieszę, że tutaj jestem, czuję się w tym miejscu jak w domu, a członkowie naszej wspólnoty z dnia na dzień są mi coraz bliżsi. Wiem, że nigdzie nie byłabym szczęśliwsza przez te najbliższe pół roku, jak w naszym Dilla.


Popularne posty z tego bloga

20.03.2024

             Kobiety mają bardzo ciężki żywot w Dilla. Na naszej placówce pracują głównie kobiety. Siostry wolą je zatrudniać bo wiedzą, że zarobione przez nie pieniądze będą przeznaczone na utrzymanie domu i dzieci (mężczyźni są skłonni wydawać je na własne potrzeby). Nie chcę nikogo krzywdzić, może nie mam racji, ale z tego co słyszę i widzę to kobiety są matkami i ojcami w jednym. To one zajmują się domem, zarabiają na jego utrzymanie i jeszcze wychowują dzieci. W wielu domach nie ma ojca bo umarł bardzo młodo (bardzo często powodem śmierci było zażywanie narkotyku, tzw. czadu) albo odszedł do innej kobiety. Z kolei ci co są w domu, bardzo często nie czują za niego odpowiedzialności: ani za dom, ani za dzieci i żonę. Nie czują obowiązku utrzymania rodziny i zajmowania się dziećmi, mają pretensje, że kobieta prosi ich o pieniądze na jedzenie. Wielu z nich pije najtańszy alkohol i stosuje przemoc wobec żony. Nie wiem jak jest we wszystkich domach...

26.02.2024

       Już coraz bardziej zbliżam się do końca mojego pobytu w Dilla, pozostało mi jedynie sześć tygodni. Nie jest tu tak ciężko jak myślałam. Wydawało mi się, że będzie znacznie gorzej. Co prawda na początku wpadałam w panikę, że mam wszy albo inne pociechy na ciele, ale już mi przeszło. Robaków cały czas nie chciałabym mieć, ale jak widzę je u moich dzieci, to w nocy nie budzę się już z przerażenia, że coś po mnie chodzi. Nie boję się też tego, co przed wyjazdem najbardziej mnie stresowało, że sobie nie poradzę i będę bezużyteczna. Ze wszystkim sobie radzę, nawet bardzo dobrze bym powiedziała. Nigdy nikogo niczego nie uczyłam, a tutaj dzieci ode mnie bardzo szybko wszystko łapią i cieszę się, jak z dnia na dzień coraz lepiej sobie radzą z angielskim i matematyką. Jestem z nich dumna i mimo moich krzyków na moje aniołki, coraz bardziej się do nich przywiązuje. Panuje tu dość duża bieda, dzieci chodzą brudne, głodne i mają pasożyty na ciele, ale sama tego wszystkiego...

07.12.2023

  Nasza siostra Helena bardzo chciała pojechać do ambasady, aby świętować w listopadzie dzień odzyskania przez Polskę niepodległości. Do Etiopii przyjechałam trzeciego listopada, bankiet miał się odbyć szesnastego. Przez te dwa tygodnie koncepcje zmieniały się parę razy, wtedy to mnie jeszcze bawiło, ale teraz już się przyzwyczaiłam, że tutaj nie ma co planować, bo zawsze i tak wyjdzie inaczej. Nie ma się co nastawiać, ani absolutnie denerwować, że coś nie idzie zgodnie z planem, bo planu tutaj po prostu nie ma. Tak więc po paru dniach mojego pobytu w Dilla, dowiedziałyśmy się, że siostra wyjeżdża do innej placówki i niewiadomo na jak długo. Z wiązku z tym z wielkim smutkiem siostra stwierdziła, że chyba niestety nie pojedziemy do ambasady (ale po jej twarzy widziałam, że jeszcze się nie poddaje). Po paru dniach kiedy siostra wyjechała, dowiedziałyśmy się, że niedługo jednak do nas wraca. Tak jak przypuszczałam siostra miała nowy plan, pojedziemy ją odebrać do Gubre, a potem prosto...