Przejdź do głównej zawartości

24.11.2023

 

    Dzisiaj pierwszy raz od tygodnia poszłam na chwilkę z siostrą do przedszkola, nawet nie zdawałm sobie sprawy jak bardzo tęskniłam za dziećmi. Zaraz pare do mnie podbiegło, zaczęło się przytulać, wzięło za rękę i oprowadzało po podwórku – akurat przyszłyśmy z siostrą w trakcie przerwy. 



 W Polsce zdawałam sobie sprawę, że dzieci bardzo mnie lubią i nawet jak mnie nie znają to rzadko, które się mnie boi albo trzyma dystans. Bardziej obawiałam się, że to ja będę zmęczona dziećmi, jeszcze taką ilością. Przyjechałam tutaj i moje wszystkie obawy minęły, a co więcej sama szukam okazji, żeby więcej czasu z nimi spędzać. W trakcie lekcji siadam z nimi do ławki, podczas przerwy jak jemy bułeczke albo ciastko  siadam obok nich na schodkach zamiast przy nauczycielkach, a po lekcjach wspólnie czekamy na ich rodziców i wtedy moje ulubione zajęcie – pozwalam paru fryzjerkom na raz czesać mi włosy. Od dzieci czuć tak ogromną i bezinteresowną miłość, że ciężko opisać jakim są źródłem szczęścia.

Chwila z nimi sprawia, że masz energie na cały dzień i sama do siebie się uśmiechasz. Nawet jak nie znasz za dużo zabaw (jako dziecko najbardziej lubiłam bawić się lalkami i rysować i to mi raczej wystarczało) to te dzieci wezmą cię za rękę, pochodzą chwilę, a potem same wymyślą jakąś zabawę, zaczną śpiewać jakąś piosenkę albo po prostu gdzieś z tobą usiądą. Nawet jak nie potrafisz być kreatywna, nie znasz języka, one i tak sprawią, że będziesz czuła się potrzebna i chciana, jedyne co masz zrobić to z nimi po prostu być. Tak jak ja przy nich, tak samo widzę, jak one dobrze czują się przy mnie, tak jak ja od nich, one czują miłość ode mnie, tak jak ja czuję się dla nich ważna, one czują się ważne dla mnie. Tak więc jesteśmy sobie w takiej symbiozie, jedno czerpie od drugiego i nawzajem wyciągamy z siebie to co w nas najlepsze. 

PS Nigdy nie byłam tak cierpliwa i tak mało nerwowa jak jestem tutaj.

Popularne posty z tego bloga

20.03.2024

             Kobiety mają bardzo ciężki żywot w Dilla. Na naszej placówce pracują głównie kobiety. Siostry wolą je zatrudniać bo wiedzą, że zarobione przez nie pieniądze będą przeznaczone na utrzymanie domu i dzieci (mężczyźni są skłonni wydawać je na własne potrzeby). Nie chcę nikogo krzywdzić, może nie mam racji, ale z tego co słyszę i widzę to kobiety są matkami i ojcami w jednym. To one zajmują się domem, zarabiają na jego utrzymanie i jeszcze wychowują dzieci. W wielu domach nie ma ojca bo umarł bardzo młodo (bardzo często powodem śmierci było zażywanie narkotyku, tzw. czadu) albo odszedł do innej kobiety. Z kolei ci co są w domu, bardzo często nie czują za niego odpowiedzialności: ani za dom, ani za dzieci i żonę. Nie czują obowiązku utrzymania rodziny i zajmowania się dziećmi, mają pretensje, że kobieta prosi ich o pieniądze na jedzenie. Wielu z nich pije najtańszy alkohol i stosuje przemoc wobec żony. Nie wiem jak jest we wszystkich domach...

26.02.2024

       Już coraz bardziej zbliżam się do końca mojego pobytu w Dilla, pozostało mi jedynie sześć tygodni. Nie jest tu tak ciężko jak myślałam. Wydawało mi się, że będzie znacznie gorzej. Co prawda na początku wpadałam w panikę, że mam wszy albo inne pociechy na ciele, ale już mi przeszło. Robaków cały czas nie chciałabym mieć, ale jak widzę je u moich dzieci, to w nocy nie budzę się już z przerażenia, że coś po mnie chodzi. Nie boję się też tego, co przed wyjazdem najbardziej mnie stresowało, że sobie nie poradzę i będę bezużyteczna. Ze wszystkim sobie radzę, nawet bardzo dobrze bym powiedziała. Nigdy nikogo niczego nie uczyłam, a tutaj dzieci ode mnie bardzo szybko wszystko łapią i cieszę się, jak z dnia na dzień coraz lepiej sobie radzą z angielskim i matematyką. Jestem z nich dumna i mimo moich krzyków na moje aniołki, coraz bardziej się do nich przywiązuje. Panuje tu dość duża bieda, dzieci chodzą brudne, głodne i mają pasożyty na ciele, ale sama tego wszystkiego...

07.12.2023

  Nasza siostra Helena bardzo chciała pojechać do ambasady, aby świętować w listopadzie dzień odzyskania przez Polskę niepodległości. Do Etiopii przyjechałam trzeciego listopada, bankiet miał się odbyć szesnastego. Przez te dwa tygodnie koncepcje zmieniały się parę razy, wtedy to mnie jeszcze bawiło, ale teraz już się przyzwyczaiłam, że tutaj nie ma co planować, bo zawsze i tak wyjdzie inaczej. Nie ma się co nastawiać, ani absolutnie denerwować, że coś nie idzie zgodnie z planem, bo planu tutaj po prostu nie ma. Tak więc po paru dniach mojego pobytu w Dilla, dowiedziałyśmy się, że siostra wyjeżdża do innej placówki i niewiadomo na jak długo. Z wiązku z tym z wielkim smutkiem siostra stwierdziła, że chyba niestety nie pojedziemy do ambasady (ale po jej twarzy widziałam, że jeszcze się nie poddaje). Po paru dniach kiedy siostra wyjechała, dowiedziałyśmy się, że niedługo jednak do nas wraca. Tak jak przypuszczałam siostra miała nowy plan, pojedziemy ją odebrać do Gubre, a potem prosto...