Przejdź do głównej zawartości

01.12.2023

Władza jest bardzo niebezpieczna. Niektórzy ludzie dążą do niej specjalnie, pragną jej mieć coraz więcej. Inni dostają ją ze względu na sytuację życiową, w której się znaleźli, zazwyczaj wiąże się to z posiadanym majątkiem, nazwiskiem, wybitnymi umiejętnościami. Wydaję mi się, że już samo dążenie do posiadania coraz większej władzy nad innymi jest przejawem dużej pychy u człowieka, a dla tych którzy nie dążą, ale przez okoliczności życiowe ją mają dla tych również jest ogromnym niebezpieczeństwem, ale też możliwością żeby zostać świętym.

My wszyscy jesteśmy sprawdzani codziennie, co z daną nam władzą robimy, bo każdy praktycznie codziennie znajduję się w sytuacji kiedy ma władzę nad kimś innym (większą lub mniejszą, ale ma). Przejawia się to w różnych sytuacjach ktoś poprosi nas o pomoc, bo mamy większe doświadczenie albo po prostu potrafimy coś zrobić, a ta druga osoba tego jeszcze nigdy nie robiła. Teraz pytanie jak naszą władzę wykorzystamy, czy pomożemy czy raczej odmówimy. Jeżeli podejmiemy wysiłek i postanowimy pomóc czy zrobimy to dlatego żeby podbudować swoje ego; czy ze względu na świadomość, że pomoc tego człowieka może być nam kiedyś potrzebna; ze zwykłego obowiązku; niezręcznie byłoby nam odmówić; czy może po prostu z dobrego serca, litując się nad tym człowiekiem. Mając na uwadzę, że pomimo tego, że on nam nigdy nic nie da, może nawet nigdy go już nie zobaczymy, ta pomoc w żaden sposób nie podbuduje naszego ego, tylko po prostu będziemy się cieszyć, że komuś pomogliśmy i z tego, że ten konkretny talent który dostaliśmy od Boga w tym momencie podwoiliśmy, a nie zakopaliśmy. Pytanie też, w jaki sposób pomożemy, czy z uśmiechem, z łaską, od niechcenia, żeby jak najszybciej skończyć, czy  może pomożemy w taki sposób, żeby ta druga osoba czuła się dobrze, z tym że o coś nas prosi. Nie będzie czuła, że jest problemem, tylko to że chcemy jej pomóc, a może ją nawet czegoś nauczyć. Może w naszych oczach zobaczy, wiarę w to, że w przyszłości sama sobie poradzi bo jest zdolna, a może to, że to nic złego prosić o pomoc bo każdy z nas w jakieś dziedzinie pomocy potrzebuje, a żyjemy w społeczeństwie po to, żeby nawzajem jeden drugiemu pomagał w tym co akurat potrafi robić. Musi być to mądra pomoc, nie taka co wyręcza innych, tylko taka która innych pobudza do dalszego działania.

Obserwuję zachowanie innych (naocznie i z kartek historii), tych co mają władzę też i widzę jakie ona może wprowadzić spustoszenie. Jak łatwo pycha rozwija się w człowieku, który ma władzę.  Łatwo może psuć zapał, dobre samopoczucie, zniechęcać podjęcia inicjatywy przez tych, którzy od tego człowieka w jakimś stopniu są zależni. Bardzo niebezpieczne jest to, że wielu ludzi posiadających władzę widzi tylko i wyłącznie możliwości z nią związane, a nie obowiązki. Nie widzą tego, że jeśli mają władzę nad innymi tu na ziemi to spoczywa na nich przede wszystkim ogromna odpowiedzialność. Nie widzą tego, że powinni robić więcej od podwładnych, poddanych, osób od siebie zależnych, że muszą mieć na uwadze to aby słuchać tego co mówią, jak się czują i przede wszystkim nie widzą tego, że to oni w największym stopniu powinni od siebie wymagać. To ja muszę ciągle pracować nad swoją pychą, żebym nie krzywdziła innch, żeby moje ja nie niszczyło innych talentów, żeby moje ja nie niszczyło ich dobrych intencji. To przede wszystkim ja muszę panować nad sobą i nad swoimi emocjami. To ja, nawet jeśli nie podoba mi się coś w zachowaniu innych, muszę być opanowana, to ja muszę dać im przykład jak powinni się zachowywać, to ja muszę stworzyć taką sytuację, żeby każdy miał możliwość wypowiedzenia swojego zdania, ze świadomością tego, że mogą mówić prawdę, a nie to co chcę usłyszeć. Człowiek posiadający władzę przede wszystkim powinien wymagać od siebie, a potem od innych. Winy najpierw szukać w sobie, a potem w innych, gdzie to on czegoś nie dopilnował, a potem szukać tego czego inni nie dopilnowali. To wszystko jest bardzo ciężkie bo jesteśmy tylko ludźmi, do doskonałości nam daleko. Nikt nigdy idealny nie będzie i każdy z nas do końca życia nieważne jakby się starał będzie popełniać błedy, ale możemy albo nasze błedy wypierać i iść w zaparte, bo nasza pycha nie pozwoli nam do przyznania się do błędu, albo stanąć w prawdzie z samym sobą przeprosić, przyznać komuś rację i postarać się następnym razem być lepszym, ale do tego z kolei potrzeba pokory i wytrwałości, bo upadać będziemy wiele razy. Najważniejsza nie jest sama liczba tych upadków, tylko to żeby po każdym upadku się nie załamywać, że pomimo naszych starań kolejny raz byliśmy dla kogoś niedobrzy. Po prostu starać się dalej, dalej i dalej, żeby tych upadków było mniej, ale nieważne ile by ich nie było zawsze po każdym się podnosić.

Sama z siebie jestem tym bardzo zmęczona, że ludzie podbudowują swoją wartość z samego faktu posiadania władzy. Nie widzą tego, że samo posiadanie nie dodaje im wartość, tylko to w jaki sposób postępują z ludźmi, przy posiadanej przez siebie władzy. Bóg może nam ją dać, ale może również w każdej chwili odebrać. Daje ją po to, że wierzy, że będziemy się starać ten dar wykorzystywać dobrze, a zabiera nam wtedy, żeby ratować nas od pychy. Wydaję mi się, że nic nie jest lepszym lekarstwem na pychę, jak upokorzenie. Zastanawiam się ile razy, wybierałam swoje ja, zamiast swojego ja nie wybierać, ile razy ktoś chciał coś dobrze, a ja słowem albo czynem, tą dobroć niszczyłam, ile razy ktoś przeze mnie płakał albo czuł się ze sobą źle, bo w danym momencie wybrałam swoje ja, zamiast od siebie wymagać. Wiem jak ja się z tym źle czuję, jak ktoś wykorzystuje swoją pozycję w stosunku do mnie. Wiem jak źle mi z tym jak widzę jak ktoś innny chce dobrze, ale człowiek który akurat ma władzę zamiast budować niszczy, bo jego ja jest ważniejsze. Tu na ziemi zawsze tak będzie bo jesteśmy tylko ludźmi, kiedyś Pan Bóg mi pokaże ile razy ja skrzywdziłam innych przez swoje ego i na samą myśl nawet teraz płaczę, że w tym co mnie tu najbardziej męczy, sama biorę czynny udział. Bóg dał nam sumienie, żebyśmy zauważali potrzebę własnej zmiany, a swojego Syna, po to abyśmy mieli od Kogo czerpać przykład. Tylko Jezus mając władzę nad nami wszystkimi, mogąc zrobić na ziemi wszystko co chciał, zamiast brać co mu się należy – to służył, zamiast zrzucać na wszystkich krzyże i odpowiedzialność za ich własne grzechy, sam jeden wszystkie krzyże i ludzkie grzechy wziął na siebie, a odpowiedzialność którą myśmy powinni być obarczeni, sam przyjął. Na ziemi od pychy i jej konskewencji nie uciekniemy, jest ona w naturze ludzkiej, sprawiedliwości stu procentowej na każdej płaszczyźnie też tu nie znajdziemy, ale wiem jedno, że trzeba robić wszystko, żeby być lepszym, żeby być jednym z tych którzy bardziej podbudowują innych, a w sytuacjach w których jest odwrotnie, dają sobie możliwość zauważenia upomnień od Boga, że robię źle, że powinni kogoś przeprosić i przyznać się do swojego błędu. Myślę, że Pan Bóg ma wiele powodów, żeby pokazywać nam takie sytuacje, ja na razie widzę dwie. Pierwsza to współczuć tym, którzy władze źle wykorzystują. Zamiast czuć do nich złość, widzieć raczej w nich biednych ludzi, którzy doszukują się wartości w czymś co wartości żadnej nie ma. Dzięki temu będziemy w stanie się za nich modlić. Bóg dał nam świadomość, a w naszej gestii jest to jak naszą świadomość wykorzystamy, czy będziemy się na nich złościć i życzyć im źle, czy podejmiemy za nich modlitwę i jakieś wyrzeczenie; czy będziemy szukać w nich raczej pierwiastka dobra, czy może będziemy doszukiwać się samego zła. Kiedyś odpowiemy za to, co zrobiliśmy żeby tych ludzi ratować. Druga to ta, żeby pamiętać jak się czuliśmy jak ktoś w taki sposób traktował nas lub innych. Pamiętając skutki takiego traktowania, zawsze mieć na uwadze to, kiedy takie zachowanie będziemy widzieć u siebie. Jeżeli tak będę się starała postępować, dopiero wtedy będę mogła znaleźć się w tym miejscu, gdzie najbardziej chcę się znaleźć, za którym najbardziej tęsknię. Miejsce którego tu na ziemi nie znajdę. Tam jest Jedyny sprawiedliwy, ten który mając największą władzę jaka kiedykolwiek była dana komuś tu na ziemi, nie wykorzystał jej, ale przyjął całkowicie związaną z nią odpowiedzialność.


Popularne posty z tego bloga

20.03.2024

             Kobiety mają bardzo ciężki żywot w Dilla. Na naszej placówce pracują głównie kobiety. Siostry wolą je zatrudniać bo wiedzą, że zarobione przez nie pieniądze będą przeznaczone na utrzymanie domu i dzieci (mężczyźni są skłonni wydawać je na własne potrzeby). Nie chcę nikogo krzywdzić, może nie mam racji, ale z tego co słyszę i widzę to kobiety są matkami i ojcami w jednym. To one zajmują się domem, zarabiają na jego utrzymanie i jeszcze wychowują dzieci. W wielu domach nie ma ojca bo umarł bardzo młodo (bardzo często powodem śmierci było zażywanie narkotyku, tzw. czadu) albo odszedł do innej kobiety. Z kolei ci co są w domu, bardzo często nie czują za niego odpowiedzialności: ani za dom, ani za dzieci i żonę. Nie czują obowiązku utrzymania rodziny i zajmowania się dziećmi, mają pretensje, że kobieta prosi ich o pieniądze na jedzenie. Wielu z nich pije najtańszy alkohol i stosuje przemoc wobec żony. Nie wiem jak jest we wszystkich domach...

26.02.2024

       Już coraz bardziej zbliżam się do końca mojego pobytu w Dilla, pozostało mi jedynie sześć tygodni. Nie jest tu tak ciężko jak myślałam. Wydawało mi się, że będzie znacznie gorzej. Co prawda na początku wpadałam w panikę, że mam wszy albo inne pociechy na ciele, ale już mi przeszło. Robaków cały czas nie chciałabym mieć, ale jak widzę je u moich dzieci, to w nocy nie budzę się już z przerażenia, że coś po mnie chodzi. Nie boję się też tego, co przed wyjazdem najbardziej mnie stresowało, że sobie nie poradzę i będę bezużyteczna. Ze wszystkim sobie radzę, nawet bardzo dobrze bym powiedziała. Nigdy nikogo niczego nie uczyłam, a tutaj dzieci ode mnie bardzo szybko wszystko łapią i cieszę się, jak z dnia na dzień coraz lepiej sobie radzą z angielskim i matematyką. Jestem z nich dumna i mimo moich krzyków na moje aniołki, coraz bardziej się do nich przywiązuje. Panuje tu dość duża bieda, dzieci chodzą brudne, głodne i mają pasożyty na ciele, ale sama tego wszystkiego...

07.12.2023

  Nasza siostra Helena bardzo chciała pojechać do ambasady, aby świętować w listopadzie dzień odzyskania przez Polskę niepodległości. Do Etiopii przyjechałam trzeciego listopada, bankiet miał się odbyć szesnastego. Przez te dwa tygodnie koncepcje zmieniały się parę razy, wtedy to mnie jeszcze bawiło, ale teraz już się przyzwyczaiłam, że tutaj nie ma co planować, bo zawsze i tak wyjdzie inaczej. Nie ma się co nastawiać, ani absolutnie denerwować, że coś nie idzie zgodnie z planem, bo planu tutaj po prostu nie ma. Tak więc po paru dniach mojego pobytu w Dilla, dowiedziałyśmy się, że siostra wyjeżdża do innej placówki i niewiadomo na jak długo. Z wiązku z tym z wielkim smutkiem siostra stwierdziła, że chyba niestety nie pojedziemy do ambasady (ale po jej twarzy widziałam, że jeszcze się nie poddaje). Po paru dniach kiedy siostra wyjechała, dowiedziałyśmy się, że niedługo jednak do nas wraca. Tak jak przypuszczałam siostra miała nowy plan, pojedziemy ją odebrać do Gubre, a potem prosto...